1927, 3 lipca, Kamieniec Podolski – Artykuł w czasopiśmie „Czerwonyj Kordon” na temat wywrotowej działalności kleru katolickiego.
Do czego dążą Szymański i spółka?
W poprzednim numerze wydrukowano korespondencję jednego z naszych terenowych korespondentów o działaniach prowadzonych przez księdza Szymańskiego[1] we wsi Tyn leżącej w rejonie kupyńskim. Czego chce Szymański? Czego chcą wszyscy jemu podobni, po wsiach zamieszkałych przez ludność polską organizując kółka: „tercjarskie”, „różańcowe” i inne? Głównym ich celem jest odciąganie całej polskiej ludności, w szczególności zaś młodzieży, od pracy społecznej i udziału w budowie naszej nowej, zdrowej radzieckiej wsi. Czym jest „ruch tercjarski”, za którym agituje ksiądz Szymański? Siedemset lat temu istniał, zorganizowany przez Franciszka z Asyżu Zakon Tercjarzy. Celem zakonu było objęcie wpływami duchownych katolickich jak największej rzeszy ludności. Tercjarze byli zakonnikami wiodącymi świeckie życie. Podstawowe założenia ruchu Tercjarzy były w przybliżeniu następujące: „Wiara wyznacza narodowość, katolik jest Polakiem[2]. Uważaj księdza za swego Anioła-Stróża, bo - jak powiedział święty Franciszek z Asyżu – jeżeli spotkałbyś księdza i anioła, to powinieneś najpierw pokłonić się księdzu, a dopiero później aniołowi. Tercjarz musi występować przeciwko tym, którzy znieważają duchownych. Zabrania się mówić komukolwiek o tym, co powiedział ci ksiądz, albo co ty powiedziałeś jemu... Zawsze słuchaj księdza i wykonuj to, co on powie” itd.” Od czasu powstania Zakonu Tercjarzy minęło dużo czasu. Zmieniły się jego formy organizacyjne, jednak główne założenia, przytoczone powyżej, stały się podstawowymi dla obecnego ruchu tercjarskiego. „Wiara wyznacza narodowość, katolik jest Polakiem”. W tej tezie ruchu tercjarskiego szczelnie splotły się: ostry fanatyzm religijny z narodowym szowinizmem. Katoliccy duchowni nie uznają narodowego określania się w granicach Związku Radzieckiego. Mają drugi cel – przyłączyć Podole i Wołyń do Polski, ponieważ mieszka tam pewna liczba Polaków, jak również dlatego, że gubernie te należały niegdyś do Polski. Zrozumiałe, iż takiej tezy sami polscy duchowni nie mogą wprowadzić w życie, jednak oni tym żyją, jak również wychowują w takim przekonaniu setki wieśniaków-Polaków, którzy dostali się pod ich wpływ. U nas również organizuje się narodowe, polskie Rady Wiejskie, szkoły i czytelnie. Stanowią one oręż, za pomocą którego odeprzemy szowinistyczne ataki księży, którzy wytyczne niezaprzeczalnie otrzymują z zagranicy. Księża starają się odciągnąć ludność polską od uczestnictwa w budownictwie radzieckim. Droga do walki ze szkodliwym wpływem Szymańskiego i jego kliki, to dobrze zorganizowana praca wśród polskiej mniejszości narodowej i wciąganie polskiej młodzieży do pracy społecznej. Należy rozwiać ten dym, którym Szymański mami spojrzenie polskiej ludności, organizując szereg kółek religijnych, wprawdzie pod różnymi nazwami, ale na jedną modłę i w jednym, antyradzieckim celu.
W. Bilajew
Druk w języku ukraińskim. „Czerwonyj Kordon” z 13 lipca 1927 r., nr 53 (322). [1] Wacław Szymański (1848-1937) – ksiądz rzymskokatolicki. Po 1921 r. pozostał w granicach państwa radzieckiego. W 1922 r. wraz z grupą innych duchownych aresztowany pod zarzutem działalności kontrrewolucyjnej i zdrady stanu. Skazany przez sąd w Kamieńcu Podolskim na karę śmierci, jednakże dzięki interwencjom polskich służb dyplomatycznych został zwolniony. W 1927 r. skazany na wysiedlenie z terenu Ukrainy na okres pięciu lat, a w 1930 r. na 8 lat łagrów. Polskie służby dyplomatyczne bezskutecznie zabiegały o jego uwolnienie. W 1937 r. ponownie osądzony, skazany na karę śmierci i stracony. W niektórych publikacjach (m. in. Roman Dzwonkowski, Losy duchowieństwa katolickiego w ZSRR 1917-1939) fakty z życia ks. Wacława Szymańskiego (w tym również fakt wydalenia z Ukrainy na okres 5 lat) omyłkowo przypisuje się, nieżyjącemu już wówczas, ks. Walerianowi Szymańskiemu. Czasami dochodzi też do nieuzasadnionego połączenia biografii obu księży. Zob. Polacy na Ukrainie, t. II, s. 164; Teofil Skalski, Terror i cierpienie, Lublin-Rzym-Lwów 1995. [2] Autor powyższego artykułu wykazuje się tutaj wyjątkową nieznajomością poruszanego tematu, mieszając zupełnie różne pojęcia. Oczywiście początki ruchu franciszkańskiego nie miały nic wspólnego z ideologią narodową, a tym bardziej z Polską.
|
|