1933, 1 wrzesień, Charków – Protokół zeznań aresztowanego Bolesława Skarbka spisany przez naczelnika GPU USRR Aleksandrowskiego i naczelnika II oddziału SPW – Dolińskiego odnośnie jego „praktycznej działalności w POW”*.
Protokół zeznańSkarbka-Szackiego B. W. z dnia 1.09.1933 r.
Przesłuchanie prowadzili: Naczelnik Tajnego Wydziału Politycznego GPU USRR – Aleksandrowski Naczelnik II wydziału SPO – Doliński
Pytanie: w swych poprzednich zeznaniach, mówiliście o swoim uczestnictwie w POW aż do momentu aresztowania. Opowiedzcie, na czym polegała wasza praktyczna działalność w znanej wam organizacji za cały jej okres. Odpowiedź: zanim przystąpię do odpowiedzi na zadane pytanie, pragnę opowiedzieć o swej działalności w okresie przed wstąpieniem do Partii Komunistycznej. W 1918 r., po przyjeździe z Charkowa do Kijowa, za namową Bieniewskiemu i Kamińskiemu związałem się z POW. Kierowniczej funkcji w POW wówczas nie pełniłem. Uczestniczyłem w jednym z zebrań. Byłem także osobiście związany z Bieniewskim, jako kierownikiem jednej z sekcji POW. Jak już zeznawałem w czasie hetmanatu zostałem zwolniony od służby wojskowej, gdyż posiadałem zaświadczenie członka POW. Należy tutaj podkreślić, że „hetmańcy” w owym czasie uważali POW za sojusznika w walce z „bolszewicką zarazą”. W momencie wkroczenia bolszewików, wraz z Bieniewskim ustaliliśmy, że wstąpię do Partii Komunistycznej, gdyż jeśli zagrażać będzie mu niebezpieczeństwo, przyjdę mu z pomocą. A po powrocie „białych Polaków” on wstawi się za mną. W rezultacie nastąpiło to pierwsze. Stałem więc na straży peowiackiego podziemia, o czym zeznawałem już wcześniej. Inną przesłanką przemawiającą za moim wstąpieniem do partii było to, o czym nadmieniałem także w notatniku z zapiskami, wykonanymi na froncie, kiedy byłem przedstawicielem III Armii Czerwonej, który przekazałem mojej byłej żonie podczas naszej schadzki w Lidzie, a mianowicie, że wstąpiłem do partii celem ochrony rodziny, aby w przypadku klęski czy też zwycięstwa rewolucji, jej obszarniczy stan posiadania był zabezpieczony. Będąc aktywnym działaczem kontrrewolucyjnego podziemia POW, podkreślić pragnę, że działalność tego podziemia jest prostą i bezpośrednią kontynuacją działalności POW w nowej historycznej sytuacji i nowych warunkach. Metody obecnej działalności peowiackiego podziemia, istotnie odróżniają się od poprzedniego okresu. Wówczas działalność prowadzona była w warunkach zbrojnej walki Polski ze związkiem radzieckim w latach 1919-1920. Dzięki wzmocnieniu władzy radzieckiej kontrrewolucyjna baza społeczna, na której opierało się podziemie, w miarę wzrostu budownictwa socjalistycznego, stopniowo zawężała się. Z uwagi na to, podziemie kontrrewolucyjne dostosowało się do nowych warunków, dążąc do przenikania jego agentów w administracyjne, gospodarcze i zawodowe organizacje, aby pod przykrywką legalnej działalności realizować swój proceder sabotowania budownictwa socjalistycznego i osłabiania gospodarczej i militarnej siły ZSRR. Tym samym, podziemie stwarzało warunki sprzyjające interwencji przeciwko ZSRR. Tym sposobem struktura organizacyjna POW ulegała zasadniczym zmianom. Członkowie organizacji działali głównie w jednym kierunku, tzn. celem realizacji zadań POW. Byli oni mocno zakonspirowani, tj. w większości pracowali w pojedynkę, co zapewniało organizacji sporą elastyczność i tym samym umożliwiało zachowanie konspiracji. Koniecznie należy podkreślić, że w latach 1921-1926 organizacja zmuszona została do wypracowania nowych metod pracy w nowych, bardziej skomplikowanych, warunkach. Spowodował to fakt, iż w latach 1919-1920 najaktywniejsze kadry POW zostały rozbite, zaś szczególnie dotkliwa okazała się nagonka na POW w marcu i kwietniu 1920 r. W tym czasie zostałem skierowany w charakterze tłumacza do dyspozycji, kierującego likwidacją POW, przewodniczącego kijowskiego CzK – W. A. Balickiego Do pracy tej zostałem skierowany przez organizację partyjną. W czasie mojej pracy w CzK, gdzie pracowałem w charakterze tłumacza, spotkałem się z aresztowaną członkinią POW – Sabatowską (imienia nie pamiętam), której doradzałem jak należy zachowywać się podczas śledztwa. W tym wypadku miałem na względzie to, iż przy odpowiednim zachowaniu aresztowani unikną rozstrzelania. Moje usiłowania w tym kierunku, nie zakończyły się sukcesem, gdyż aresztowani podczas ewakuacji zostali odwiezieni do Charkowa i tam skazani na najwyższy wymiar kary. Celem moim była ochrona aresztowanych członków POW i niedopuszczenie do ich stracenia. Przypominam, że blisko rok po likwidacji POW, spotkałem jedną ze zwolnionych członkiń naszej organizacji, która na mojej twarzy wyczytała, iż jestem człowiekiem o takich samych przekonaniach. Zaprosiła mnie do mieszkania swej matki, której inna córka została wówczas rozstrzelana. Wizyta ta wpłynęła uspokajająco na stan psychiczny matki. Nazwiska tej rodziny niestety nie pamiętam. Mieszkali oni na rogu ulic Bolszoi Podwalnoj i Małej Włodziemierskiej. Później rodzina ta wyjechała do Polski. Z osób znanych mi z podziemnej działalności, podczas likwidacji POW na Podolu został rozstrzelany w Winnicy Stanisław Trentowski[1], który w swoim czasie należał do kierowanej przeze mnie „Filarecji”[2]. Rozbicie POW w Kijowie i innych miastach w znacznym stopniu ograniczyło działalność podziemia kontrrewolucyjnego. W 1922 r. zorganizowanej organizacji już nie było, a baza kontrrewolucyjnego podziemia przedstawiała się jako rozbite grupy, które aktywizowały się w następnych latach przy pomocy komisji repatriacyjnej, kierowanej przez Roszkowskiego i polski konsulat. Wiem, że Roszkowski prowadził swoją działalność „pod płaszczykiem” pomocy materialnej dla polskiej inteligencji. W owym czasie z Roszkowskim związana była Szumowicz, rolę której omówię poniżej. W tych latach, partyjno-radziecka praca na polskim odcinku znajdowała się głównie w rękach byłych członków PPS i peowiaków – mnie-Skarbka, Politura i Wiszniewskiego. Ten ostatni był pracownikiem ambasady radzieckiej w Warszawie, który wówczas powrócił z placówki, wcześniej zaś był członkiem PPS, który – jak mi wiadomo – do momentu wyjazdu do Polski nie należał do POW i był bojkotowany przez piłsudczyków w latach 1915-1917, gdyż wstąpił na rosyjską wyższą uczelnię. Wiem, iż w tym czasie Wiszniewski pracując w Warszawie, związany był z Ostrowskim, który pozostawał w zażyłych stosunkach z Bieniewskim, o czym poprzednio zeznawałem. Moje kierownicze stanowisko – kierownika Polbiura przy KC KP(b)U, była dobrą przykrywką i pomocą dla ożywienia działalności kontrrewolucyjnych i nacjonalistycznych elementów, przedstawiających w następstwie szkielet peowiackiego podziemia. Należy zaliczyć do nich: Szumowicz, Rudnicką, Halkiewicz, Kuryłowicz, Zelenkę i Stępowską, której dopomogłem wyjechać do Polski. Ludzi umieszczałem w instytucjach z myślą, aby nie przeszkadzali oni w peowiackiej działalności. Zasadniczo należy zauważyć, że na Ukrainie istniejące już lub też właśnie powstające polskie instytucje „chrzczono” imionami działaczy PPS, natomiast imiona wybitnych działaczy socjaldemokratycznych nadawane były niezwykle rzadko. Dla przykładu, przyznanie polskiemu rejonowi imienia pierwszego przewodniczącego Komitetu Rewolucyjnego Polski - Juliana Marchlewskiego musiało wyjść aż z inicjatywy Moskwy. W pracy nad stworzeniem podziemia, najaktywniej wykazały się nacjonalistyczne kontrrewolucyjne elementy spośród nauczycielstwa polskiego i bogatych kułaków. Jeśli chodzi o liczebność, to polskie kułactwo nie było znaczące, ale za to umiało ono wykorzystywać religijne i nacjonalistyczne zabobony określonych grup społeczności wiejskiej. Kiedy, realizując dyrektywy partii, została rozwinięta szeroka działalność celem realizowania leninowskiej polityki narodowościowej, przy organizacji polskiego rejonu narodowościowego, narodowościowych rad wiejskich, poszerzenie szkolnej sieci i innych kulturalnych instytucji. Pretekstem do roszczeń piłsudczyków względem Ukrainy Prawobrzeżnej była wielka ilość Polaków tam mieszkających, co doprowadziło do wypaczenia polityki narodowościowej partii w kierunku nacjonalizmu polskiego. Organizacja narodowościowych rad wiejskich w miejscowościach, gdzie ludność nie włada językiem polskim, przebiegała na podstawie katolicyzmu Ukraińców. Wydawało się, że to z punktu widzenia prowadzonej polityki narodowościowej było prawidłowe, jednakże podziemie wykorzystywało ten fakt w określonym celu - aby zawyżyć liczbę polskiej ludności. W rezultacie otrzymaliśmy wiele rad wiejskich tylko z nazwy „polskich”. Do zadań organizacji należało wykorzystywanie polskich kulturalno-oświatowych instytucji, celem rozpowszechniania polskich idei nacjonalistycznych. Jeśli zaś nie powiodło się to, usiłowania podziemia wymierzane były na dyskredytację wszelkich działań władzy radzieckiej. Przykładem może być praca Szumowicz kierującej szkołą nr 11, która charakteryzowała się rozbieżnością między formą a treścią. Podczas trockistowskiego rozłamu większość polskich robotników znajdujących się pod naszym wpływem znajdowała się po stronie opozycji, natomiast ja i Politur trzymaliśmy się na uboczu. Jednakże w 1925 r. w dwudziestą rocznicę rewolucji 1905 r. wydałem książkę „1905”, w której zamieściłem przemówienia Trockiego, a w nich kładłem nacisk na trockistowskie poglądy. Politur również wydał serię klasyków polskiej literatury burżuazyjnej, którą opatrzył wstępem, wychwalającym nacjonalistyczne ideały. W tym też czasie napisana została przez nauczycielkę Zelenko książka, treść której sprowadzała się do gloryfikacji polskiego szpiega. Zelenko należała do POW, mąż jej natomiast pracował dla polskiego wywiadu. Dopomogłem Zelenko w jej wyjeździe za granicę kierując do GPU pismo, w którym poręczyłem za nią. Działalność wywrotowa miała wówczas miejsce także na innych odcinkach. Na przykład pracując w Związku Pracowników Oświaty okazywałem pomoc w kontrrewolucyjnej działalności nauczycielce Szmukler, byłej właścicielce gimnazjum, która prowadziła działalność wśród bezrobotnych, nastawiając ich przeciwko istniejącemu porządkowi i domagając się utworzenia Niezależnego Związku Bezrobotnych. Poszczególni członkowie organizacji utrzymywali kontakt z polskim konsulatem i selekcjonowali pewny element, wśród starających się o wyjazd do Polski. Wśród tych zaufanych osób, rekomendacje których miały znaczenie dla polskiego konsulatu była związana ze mną Szumowicz, skądinąd powiązana z księdzem Skalskim. Działalność ta została przerwana, kiedy Skalski został zesłany, a Szumowicz dzięki memu wstawiennictwu wywinęła się, później jednakże została ponownie aresztowana i zesłana. W latach 1925-1926 z Polski wróciła Halkiewicz, która poinformowała mnie o peowiackich elementach w Polsce. W szczególności przekazała mi, że widziała się w Polsce z wyżej wymienionym przeze mnie byłym kierownikiem POW w Kijowie – Bieniewskim oraz z pracującym niegdyś ze mną w podziemiu byłym członkiem PPS, a później peowiakiem –Korsakiem. Halkiewicz mówiła mi również, że Bieniewski pracuje na polskim Wołyniu, gdzie zajmuje wysokie stanowisko, a Korsak jest wojewodą w Kielcach. Poza tym Halkiewicz poinformowała mnie szczegółowo odnośnie sytuacji mojej rodziny w Polsce. Pytanie: jakie polecania przywiozła z Polski Halkiewicz? Odpowiedź: w tej chwili nie pamiętam już tego, jednakże informacje Halkiewicz traktowałem jako peowiackie polecenie. Halkiewicz zostawiła swą rodzinę w Polsce i nie bacząc na szerokie kontakty i możliwość otrzymania pracy, wróciła na Ukrainę, gdzie nie była zabezpieczona materialnie. Oceniałem to, jako specjalną misję celem realizacji określonych zadań o istocie których mnie nie informowała. Aż do jej pierwszego aresztowania w 1930 r. wiedziałem, że jest ona powiązana z nacjonalistycznymi elementami kontrrewolucyjnymi. Wśród powiązanych z nią osób zostali aresztowani: dyrektor domu dziecka – Flota, komiwojażer Wszechukraińskiej Spółdzielni Handlu Książkami – Sokołowski (wcześniej pracujący w „Trybunie”) i Konarski - współpracownik Wydawnictwa Centralnego. Przez cały ten czas popierałem Halkiewicz. Pamiętam, że wspólnie z innymi osobami, zwracała się ona do mnie o zatrzymanie Flota na poprzednim stanowisku w Domu Dziecka. Pytanie: co wiadomo wam o Bieniewskim poza tym, co dowiedzieliście się z listów Ostrowskiego oraz słów Halkiewicz? Odpowiedź: przypominam sobie, że w 1920 r. zgłosił się do mnie brat Stefana Bieniewskiego – Kazimierz Bieniewski. Przyszedł on najpierw do redakcji „Sierpa”, później zaś do mojego mieszkania. Przekazał mi pozdrowienia od swego brata – Stefana Bieniewskiego i zwrócił się do mnie z prośbą, treści której nie mogę w tej chwili sobie przypomnieć, jak i całego przebiegu rozmowy. W jaki sposób Kazimierz Bieniewski przekroczył granicę i przybył do Kijowa i dokąd udał się później nie mam pojęcia. Pytanie: czym spowodowany był wasz wyjazd do Moskwy i szybki powrót do Kijowa? Odpowiedź: w grudniu 1926 r. na polecenie Kona przyjechałem do Moskwy, celem objęcia stanowiska redaktora naczelnego „Świtu”, później zamienionego na „Trybunę Radziecką”. W tym czasie byłem członkiem Biura Polskiego przy KC WKP(b). W tym czasie miała miejsce zażarta walka z wewnątrzpartyjną opozycją w KPP. Naszym zadaniem było wykorzystać tę walkę dla swoich celów, a mianowicie do osłabienia jedności partii i zaktywizowanie opozycyjnych elementów. Uważałem, że dalsze „obrzucanie się gnojem”* i kontynuowanie walki wewnątrzpartyjnej, ułatwi piłsudczykom przygotowanie do interwencji. Dlatego też w popieraniu większości nie brałem aktywnego udziału, tym też sposobem nie uczestniczyłem bezpośrednio w tych wewnętrznych sporach. W rezultacie zdecydowałem się na dezercję z Moskwy i zacząłem przygotowywać sobie grunt do powrotu na Ukrainę, skąd dochodziły mnie wieści, że tam rozpoczęły się naciski na moich współpracowników z nacjonalistycznego obozu. Przeanalizowawszy sytuację podziemia kontrrewolucyjnego na Ukrainie doszedłem do wniosku, że zostało ono pozostawione bez kierownictwa i że tam jest ogromna ilość ludzi o takich samych poglądach i doskonała baza dla działalności wywrotowej. Po moim powrocie z Moskwy do Kijowa w końcu listopada 1927 r., obóz nacjonalistyczny zastałem zdezorganizowany. W czasie mojej nieobecności, działalność kontrrewolucyjna zaczęła się załamywać, a to z powodu zdecydowanej postawie dyrektora Polskiego Technikum Pedagogicznego – Szmidta. Obejmując stanowisko przewodniczącego Związku Zawodowego Pracowników Oświaty przystąpiłem do zajęcia odpowiedniej pozycji, czym rozpocząłem walkę ze Szmidtem. Pierwsza nasza potyczka nastąpiła przy okazji czynności przygotowawczych do jubileuszu Szumowicz, czemu Szmidt stanowczo się sprzeciwiał. Szumowicz została już w tym czasie skompromitowana z powodu swej nacjonalistycznej działalności. Nie bacząc na ten fakt, zgodziłem się na organizację tego jubileuszu i w swym wystąpieniu na zebraniu partyjnym przedstawiłem Szumowicz jako doskonałą radziecką nauczycielkę. Kiedy na łamach „Trybuny Radzieckiej” rozpoczęła się kampania na rzecz wykrywania błędów w pracy na polskim odcinku, starałem się stępić ostrze samokrytyki. Wpłynąłem również na ustalenia komisji śledczej w wyżej wymienionej sprawie. Nie mogąc jawnie opowiedzieć się po właściwej ze stron tego sporu, zmuszony byłem manewrować. Skompromitowaną Szumowicz kierownictwo biura polskiego zdecydowało się przenieść do Charkowa, jednakże dzięki mym staraniom rzecz nie doszła do skutku. Kiedy Szmidt postawił wniosek o wykluczenie Szumowicz ze Związku i zakaz pracy pedagogicznej, jako przewodniczący Robotprosa załatwiłem sprawę w ten sposób, że przeniosłem Szumowicz z polskiej szkoły do ukraińskiej. W celach konspiracyjnych oraz dla uspokojenia niepokojów społecznych zamieściłem w „Sierpie” artykuł: „W duchu samokrytyki”. W tym też czasie starałem się powstrzymać rozpoczętą kampanię na rzecz selekcji klasowej wśród nauczycielstwa. W celu usunięcia Szmidta ze swej drogi wykorzystałem czystkę 1929 r. Zwolniłem go wówczas z pracy, oskarżając o „lewicową nadgorliwość” w stosunku do pedagogów. W ten sposób udało mi się pozbyć człowieka realizującego twardą politykę partyjną na froncie kulturalnym i przez to będącym niezwykle niebezpiecznym dla kontrrewolucyjnego podziemia. Podczas pierwszych aresztowań nauczycieli w 1930 r., kiedy zostali zatrzymani także członkowie „organizacji”: Szumowicz, Rudnicka i Halkiewicz, odczułem brak zaufania ze strony partyjnych towarzyszy i dlatego wstrzymałem się od bezpośredniej interwencji na ich korzyść. Starałem się natomiast zorientować do jakiego stopnia nasza kontrrewolucyjna działalność została rozpracowana. W tym celu odbyłem rozmowę z prokuratorem, która nieco mnie uspokoiła. Po zwolnieniu aresztantów rozpocząłem starania o przywrócenie ich do pracy. W latach 1930-1933 znacznie zaktywizowała się działalność POW na froncie budownictwa kulturalnego. W Kijowie powstało w tym czasie szereg polskich wyższych uczelni oraz instytucji naukowo-badawczych: Polski Instytut Wychowania Społecznego, Naukowo-Badawczy Instytut Polskiej Kultury Proletariackiej, Polski Teatr Państwowy. Zadanie „organizacji” polegało na tym, aby w jak największym zakresie przeniknąć do tych ważnych instytucji kulturalnych, celem wpływania na ideologiczną i organizacyjną pracę tych instytucji. W 1930 r. powstał Polski Instytut Wychowania Społecznego. Pierwszym jego kierownikiem został mianowany Biernacki. Wkrótce miejsce jego zajął przybyły z Samary Stefan Sochacki, który został skierowany na to stanowisko przez Neymana, który był wówczas redaktorem naczelnym „Trybuny Radzieckiej” i instruktorem przy Centralnym Komitecie Wykonawczym Związku Spraw Narodowościowych. Mianowanie Sochackiego dyrektorem Instytutu Wychowania Społecznego było faktycznie przekazaniem kierownictwa w ręce członka POW. Po przybyciu do Kijowa Sochacki nawiązał ze mną kontakt, prosząc mnie o pomoc przy organizowaniu Instytutu, głównie przy rozwiązywaniu problemów, które wymagały poparcia ze stronie partyjnych i radzieckich władz Kijowa, jak na przykład kwestia pomieszczeń, akademików itp. Podczas wyborów wysunąłem kandydaturę Sochackiego do kierownictwa partyjnego. Sochacki rozwijał działalność Instytutu, starając się unikać kontroli ze strony partyjnej i radzieckiej społeczności, celem utrzymania niepodzielnej władzy w swoich rękach i opierając się na oportunistach, przez niego dobranych. Pierwszym pomocnikiem Sochackiego i jego prawą ręką w działalności kontrrewolucyjnej był Mulko. Kontrrewolucyjna działalność Sochackiego w Instytucie polegała na doborze wrogich ideologicznie kadr, częściowo ściągniętych przez niego z Samary (Jegorow), i zaśmiecaniu społeczności studenckiej przez elementy klasowo obce, wykorzystywanie stypendiów studenckich w celu dotowania studentów o kontrrewolucyjnych poglądach, zamydlenie oczu partii i władzy radzieckiej w referatach i notach informacyjnych o sytuacji Instytutu, podawanie zawyżonych danych odnośnie liczby studentów celem uzyskania większych dotacji. W działalności tej Sochacki opierał się na zaufaniu, którym cieszył się w Ministerstwie Oświaty u Hirczaka, oraz na poparciu swego brata – Bratkowskiego i Neymana. Kiedy Mulko został skompromitowany i w wyniku tego zwolniony z pracy, Sochacki udzielił mu poparcia przy przenosinach do innego miasta. Na miejsce Mulki zaangażował Sochacki Zaricznego, który kontynuował działalność poprzednika. Kierownictwo kadrami naukowymi Instytutu Sochacki powierzył Piszczałko, która była również mianowana sekretarzem redakcji organu prasowego Instytutu – „Poradnika Oświatowego”. Pismo to wykorzystywane było przez POW dla głoszenia swojej propagandy. Wywrotowa i kontrrewolucyjna działalność Sochackiego odbywała się na moich oczach, nie podjąłem jednak żadnych starań, aby Sochackiego zdemaskować, wprost przeciwnie nawet – okazywałem mu poparcie. Czyniłem tak dlatego, że widziałem w Sochackim aktywnego działacza kontrrewolucyjnego podziemia. Instytut Polskiej Kultury Proletariackiej przy Wszechukraińskiej Akademii Nauk był jednym z głównych ośrodków peowiackiego podziemia w Kijowie. Utworzenie wyżej wymienionego Instytutu zostało zatwierdzone przez KC KP(b)U w 1930 r. Zdecydowałem się wykorzystać ten fakt, aby maksymalnie skoncentrować tam ludzi o antyradzieckich poglądach i w miarę możliwości nie dopuścić tam uczciwych komunistów. Nie bacząc na prośbę Szmidta, aby włączyć go w pracę Instytutu, udało mi się doprowadzić do takiej sytuacji, że Szmidt nie miał faktycznie wpływu na działalność instytutu, a tylko na pokaz został tam przyjęty w charakterze moskiewskiego korespondenta. Sekretarzem naukowym Instytutu został mianowany, wysunięty przeze mnie, Grodecki, który nie miał odpowiednich na to stanowisko kwalifikacji. Grodecki w przeszłości – jak sam opowiadał – zaciągnął się jako ochotnik do wojska polskiego. Grodecki rzecz jasna nie wywiązywał się należycie ze swoich obowiązków, kiedy jednak zaniedbał prace administracyjne zmuszony byłem zwolnić go z pracy. Kolejnym sekretarzem została mianowana Borowska, która w przeszłości była członkiem SDKPiL. Borowskiej nie mogę zaliczyć do peowiackiego podziemia, choć ostatnio czyniliśmy zabiegi aby i ją w naszą działalność wciągnąć, co odbijało się na jej pracy. Z powodu zawalenia robotą oraz trudności rodzinnych zatraciła ona swoją czujność. Kiedy na łamach „Trybuny Radzieckiej” ukazała się notka o tym, że oportuniści utrudniają pracę Instytutu, wykorzystałem swoje stanowisko w aparacie komitetu partyjnego, skąd otrzymałem pisemną rezolucję oceniającą pozytywnie działalność placówki. W tym celu powołano specjalną komisję, w skład której wchodzili: Kamyszyn i Zagrecki, a która pod dyktando tego pierwszego spreparowała tę rezolucję, wprowadzając w błąd komitet partyjny. Pod przykrywką Instytutu odbywała się mobilizacja peowiackiego podziemia oraz nawiązywanie kontaktów z ukraińskimi elementami burżuazyjno-nacjonalistycznymi z Wzechukraińskiej Akademii Nauk, którzy członkami partii byli także tylko formalnie. Jako przedstawiciel Instytutu zostałem wciągnięty w pracę drugiego wydziału filozoficzno-socjologicznym WUAN, sekretarzem którego był Kamyszyn, a przewodniczącym Iwan Sijak. W moim wystąpieniu na posiedzeniu II wydziału WUAN wygłosiłem referat na temat Hruszewskiego, którego przedstawiłem w jak najlepszym świetle. Mobilizacja peowiackiego podziemia polegała głównie na ponownym wciąganiu ludzi o peowiackiej przeszłości (Politur, Snadzki). Kierownictwo wydziału historycznego zostało powierzone Dobrzyńskiemu, o którym wiedziałem, że w Polsce denuncjował komunistów. W planach badawczych wydziału historycznego przewidziane były badania udziału polskich mas pracujących w rewolucji 1905 r. Z inicjatywy tow. Neymana, przyjęto postanowienie o opracowaniu dziejów pułku biłgorodzkiego, z którego zostały sformowane polskie oddziały rewolucyjne walczące przeciwko „białym Polakom” Wrangla. Kierownictwo pułku biłgorodzkiego znajdowało się w rękach PPS-Lewicy. Z tego powodu opisanie dziejów pułku miało na celu wyolbrzymienie roli PPS-Lewicy. Do realizacji propozycji Neymana zdecydowano zgromadzić relację byłych żołnierzy i wydać ich wspomnienia. Dobrzyńskiemu polecono sporządzenie spisu osób, od których planowano uzyskać relacje. W jego sporządzaniu brał udział również Politur. Naprawdę czyniono to w celach kontrrewolucyjnych – aby omamić kombatantów peowiacką ideologią, co należało przeprowadzić pod pretekstem zjazdu. Uważam za konieczne dodać tutaj historyczną i rzeczywistą informację, że pułk biłgorodzki dzielnie walczył z Korniłowem, jednakże w walce wojsk radzieckich z Radą Centralną zajął pozycje neutralne, za co został rozbrojony i ewakuowany do Moskwy. Pytanie: przez cały czas mówicie o waszej działalności na froncie kulturalno-ideologicznym. Na czym zaś polegała wasza praca na innych odcinkach? Odpowiedź: najbardziej jaskrawy jest mój udział w pracy wywiadowczej na rzecz Polski. W 1931 r. przybył do Kijowa z Charkowa, pod pretekstem rozpoczęcia aspirantury, Mychajłow, który wcześniej przebywał w Polsce. Mychajłow zgłosił się do mnie skierowany przez Wydział Kultury i Propagandy KC KP(b)U. Byłem wówczas kierownikiem działu propagandy masowej komitetu miejskiego i równocześnie dyrektorem Instytutu Polskiej Kultury Proletariackiej. Podczas pierwszego z nim spotkania niczego nie podejrzewałem, gdyż przedstawił mi się on tylko od strony oficjalnej. Dopiero po kilku dniach Mychajłow bez zaproszenia przyszedł do mojego mieszkania i wręczył mi list od Klenowicza, którego znałem jeszcze z Moskwy jako byłego członka PPS-Lewicy. Całej zawartości listu nie jestem w stanie odtworzyć z pamięci, pamiętam jednak, że w liście tym Klenowicz prosił mnie, abym okazał Mychajłowowi wszelką możliwą pomoc. Od razu zrozumiałem, że właściwą działalnością i celem przyjazdu Mychajłowa nie jest praca w Instytucie, a praca zlecona przez KPZU. Wkrótce jednak doszedłem do wniosku, że Mychajłow pod przykrywką przynależności do KPZU ukrywa swój udział w POW. Dopomógł mi w tym on sam, rozmawiając ze mną po wręczeniu mi listu Klenowicza. Nie mogę dokładnie stwierdzić, w którym momencie przedstawił mi się on jako peowiak, nie jest to jednak istotne, gdyż przedstawienie takie bezspornie miało miejsce. Nasze pierwsze rozmowy z Mychajłowem dotyczyły jego materialnego zabezpieczenia i warunków przyszłej pracy. Ukazałem mu wszechstronną pomoc przy urządzaniu się i poleciłem wydać mu zaliczkę na poczet jego stypendium. W trakcie kontaktów z Mychajłowem, stwierdziłem że pochodzi on z obszarniczo-burżuazyjnej rodziny. Matka jego była obszarniczką, ojciec zaś bogatym przemysłowcem. Mychajłow, chociaż posiadał własne mieszkanie, często bywał u mnie w Komitecie Partyjnym. Poznałem go z pracownikami Komitetu, a kierownikowi wydziału mniejszości narodowych przy Komitecie Okręgowym - Chubermanowi przedstawiłem Mychajłowa jako człowieka, któremu należy okazać pomoc. Pomoc ta przejawiała się wspólnym działaniem w jego wywiadowczej pracy przy zdobywaniu informacji politycznych i innych materiałów na korzyść Polski. Było to kontynuacją moich kontrrewolucyjnych kontaktów z peowiackim podziemiem. Dałem Mychajłowowi możliwość zapoznania się z tajnymi dokumentami w gabinecie Komitetu Partii. Z liczby tych dokumentów przypominam sobie materiały dotyczące przemysłu – fabryk i przedsiębiorstw Kijowa. Nie chcąc do całej sprawy wciągać osób postronnych, chadzałem do drugiego wydziału Komitetu Partyjnego, a Mychajłowa zamykałem na „angielski zamek” w gabinecie. Z innymi dokumentami zapoznał się Mychajłow u mnie w domu. Były wśród nich: stenograf grudniowego plenum WKP(b), stenograf trzeciej Ogólnoukraińskiej Konferencji Partyjnej, przy czym referat Kosiora dałem mu do domu. W ogóle Mychajłow zdecydowanie domagał się wszelkich dokumentów, zwłaszcza na temat sytuacji wewnętrznej partii. W związku z tym stworzyłem Mychajłowowi w moim mieszkaniu możliwość uczestnictwa w rozmowach z wieloma ważnymi działaczami partyjnymi, jak również spotykanie z działaczami terenowymi. Mychajłow gromadził wokół siebie młodzież studencką i inną. W najbliższych kontaktach pozostawał ze Snadzkim, Modzelewskim, Makarenko, Dobrzyńskim i Hermanem. Mychajłow bardzo blisko zżył się z dyrektorem Instytutu wychowania społecznego – Stefanem Sochackim, z którym odwiedzał mnie w mieszkaniu. Mychajłow pracował w archiwum historycznym, mając dostęp do wszelkich materiałów. Mychajłow otrzymywał delegacje w teren z Instytutu Wychowania Społecznego oraz z Instytutu Polskiej Kultury Proletariackiej. Oprócz bezpośrednich możliwości wyjazdu, Mychajłowowi umożliwiono także poruszanie się wedle własnego uznania po rejonie marchlewskim. Otrzymywał on również delegacje do Charkowa i do Moskwy. Wyjazdy swe do Charkowa i Moskwy Mychajłow tłumaczył przeważnie koniecznością załatwienia spraw związanych ze swoim przejściem z KPZU do KP(b)U. Mychajłow zwracał się do mnie na piśmie, abym załatwił mu sprawę przeniesienia do KP(b)U. Odmówiłem mu, gdyż uważałem, że to niezwykle ryzykowne. Pytanie: Jakimi kanałami Mychajłow utrzymywał kontakt z zagranicą i przez kogo przekazywał zdobyte materiały? Odpowiedź: W szczegóły tych kontaktów Mychajłow mnie nie wprowadzał. Wiem tylko, że z osób mających możliwość wyjazdów zagranicznych Mychajłow powiązany był z Germanem, który pracując na odcinku KPZU często wyjeżdżał za granicę. Czy German był jedyną jego drogą przerzutową - nie wiem. Zeznania są zgodne z prawdą, co własnoręcznie potwierdzam.
B. Skarbek [podpis odręczny]
1 IX godzina 17.
Przesłuchiwał: Naczelnik II wydziału SPO GPU USRR Doliński [podpis odręczny]
Oryginał, rękopis atramentem w języku rosyjskim. DASBU, fond 8840, op. 3, spr. 3297, ark. 38-58. [1] Stanisław Trentowski, członek grupy winnickiej POW. Rozstrzelany 10 lipca 1919 r. [2] Filarecja – organizacja młodzieży postępowo-niepodległościowej (pod silnym wpływem PPS) działająca w latach 1909-1914 w polskich środowiskach studenckich, głownie na terenie Królestwa Polskiego, Galicji oraz Rosji. |
|